karmaniola, strój iście żebraczy
o nowy porządek (Boga,
o tak, tego drania usadowmy
między Aundrey Hepburn, Wojtyłą,
a Jackiem Sparrowem)
bastylią moją będzie rozum Twój pokrzywiony
od nadmiaru, tak, po prostu nadmiaru
owszem, żal przelewa mi się przez palce,
owszem, wyciągam przez sen (ba, jakby
tylko w omamach) rękę bladą, nocą,
nocą gdy mnie budzisz oczy skrzą się
mgłą, owszem.
w pozycji Marata piszę list do Ciebie,
układam włosy w pukle, wojna
na ulicy trwa,
historia nie rozlicza z marzeń,
a Bóg wyciągnął z kieszeni dwie
talie kart, Aundrey stoi już naga,
odkupuje fanty
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz